16 lipca 2013

Bieganie miłoscia zycia.

Bieganie się albo kocha albo nienawidzi. Jednak co zrobić aby pokochać?
Przede wszystkim trzeba chcieć.
Ja sama biegania nienawidziłam. Było tak za sprawą szkolnego wf-u, gdzie zawsze w bieganiu byłam najgorsza, do biegania byłam zmuszana, a nade mną wisiała presja kiepskiej oceny wpisywanej do dziennika. Zapewne wiele z Was ma takie wspomnienia. Dzięki czemu motywacja do biegania jest równa zeru lub tak jak było w moim przypadku osiągała depresje.
Zawsze jednak z zazdrością patrzyłam na te wszystkie dziewczyny biegające w filmach, ładne wyrzeźbione nogi, kondycja, gracja, pasja i przede wszystkim radość. Sama jednak ciągle nie potrafiłam się zmusić, a jeżeli już się zmuszałam kończyło się na jednej wyprawie, której zawrotna długość to pół kilometra.
Gdzie popełniłam błędy?
Przede wszystkim porywałam się z motyką na słońce. Od razu chciałam być najlepsza, od razu chciałam biegiem, bez zatrzymania przemierzać kilometry. Wszystko jednak kończyło się rozczarowaniem oraz późniejszymi wymówkami typu: jest za zimno, jest za ciepło, jest słońce, nie ma słońca, pada deszcz, wieje wiatr, jest za duszno, pada śnieg. Było to takie błędne koło. Nie dopuszczałam nawet do siebie myśli, ze bieganie może być takie przyjemne jeżeli odpowiednio się do tego zabierze.
Co zrobiłam, że teraz bez biegania nie wyobrażam sobie życia?
Dla mnie motywacją było przede wszystkim zrzucenie kilka kilogramów, wyszczuplenie nóg, ale przede wszystkim buty. Piękne, białe buty, które kupiłam w lutym zeszłego roku. Wtedy też zaczął się mój romans z bieganiem.
Tym razem postanowiłam być cierpliwa. Spokojnie dobierałam muzykę, która mnie motywowała. Jest ona dla mnie zazwyczaj nieodłącznym elementem każdego biegu, mimo że często biegam przy jednej i tej samej piosence ze względu na ten sam rytm.
Kolejnym krokiem było znalezienie sobie kompana do biegania w tym przypadku był to mój pies ;) Mały, bo mały, ale za to jest świetnym towarzyszem, bo nie dołuje mnie tym, że jest lepszy ode mnie.
Pierwszy raz poszłam biegać, kiedy na zewnątrz było już ciemno. Dlaczego? Pochodzę z małej miejscowości, która jest takim trochę końcem świata, są tutaj dwie ulice i własnie jedną z nich biegałam, dzięki ciemności uniknęłam ciekawskich i kpiarskich spojrzeń. Nie ciążyła nade mną żadna presja i jedynym sędzią byłam sobie ja sama. Zniknęła nauczycielka z gwizdkiem i rówieśnicy mający o niebo lepsze wyniki niż ja.
Bieganie zaczęłam w deszczowy wieczór i okazało się to dobrą decyzją, dzięki marznącemu deszczowi i śliskiej nawierzchni byłam od początku przyzwyczajona do trudnych warunków takich jak deszcz, śnieg, wiatr.
Przechodząc jednak do samego momentu, kiedy już byłam na ulicy, ubrana w nowe białe buty, a obok mnie stał merdający ogonem pies - wyznaczyłam sobie cel do którego będę biegła bardzo wolno, prawie idąc, ale to wciąż był bieg. Mój cel nie miał kilometra, nie miał dwóch, nie miał połowy. Było to dwieście pięćdziesiąt metrów, a nawet może trochę mniej. Jednak byłam z siebie niesamowicie dumna, że właśnie dzisiaj osiągnęłam pierwszy cel jaki sobie wyznaczyłam. Moja mała wygrana dodała mi skrzydeł. Kiedy dobiegłam do wyznaczonego celu przeszłam w szybki, energiczny marsz. W momencie, kiedy mój oddech się trochę ustabilizował (a zadyszkę miałam niesamowitą), pobiegłam znowu. Tym razem jednak kawałek dłużej.
Mój pierwszy trening nie trwał dwóch godzin, nie trwał godziny, nie trwał pół. Mój pierwszy trening trwał piętnaście minut. Owszem mogłabym tak biegać dalej i dalej. Dlaczego tego nie zrobiłam?
Umiar na początku jest najważniejszy. Pokonałam już swoje pierwsze granice i byłam z siebie dumna. Teraz musiałam dać mojemu organizmowi czas na odpoczynek, nie mogłam go przepracować. Nie jest sztuką iść biegać raz, zmęczyć się i spocić tak aby wszystkie ubrania były mokre, a następnego dnia nie móc wstać z łóżka. Takim postępowaniem przyniesiemy sobie więcej szkody niż pożytku.
Podsumowując, dzięki cierpliwości i zdrowemu rozsądkowi nie wyobrażam sobie teraz życia bez biegania. Bieganie mnie odpręża, pomaga zapomnieć o problemach. Jeżeli jednak chcecie zacząć uczcie się na moich błędach, nie zniechęcajcie się. Jeżeli ze spotem macie tyle wspólnego co zdrowe jedzenie z pączkiem niech Wasze bieganie zacznie się od szybkiego marszu, później przechodźcie powoli w marszobieg, a dopiero później zacznijcie stawiać sobie coraz większe cele.
Pozdrawiam i życzę powodzenia,
Adrianna.

14 lipca 2013

Recenzja Caynax A6W

Caynax A6W
Aplikacja zawiera harmonogram ćwiczeń do wykonania w trakcie 42 dni - znany jako A6W. 




Po uruchomieniu programu ukazuje nam się okno z tabelką przedstawiającą ilość serii oraz powtórzeń w danym dniu.


Aplikacja oferuje nam również możliwość zapoznania się z dokładnym opisem wykonywania każdego z ćwiczeń.


Okno, które wyświetla się nam podczas ćwiczeń posiada:
* przybliżony czas ćwiczenia,
* numer ćwiczenia,
* serie oraz ilość powtórzeń.

Aplikacja oferuje nam również przypomnienie, które możemy sobie ustawić na wybranej przez nas dzień tygodnia o dowolnej godzinie. Możemy ustawić również rodzaj oraz prędkość ćwiczeń.

+
- Dokładne oraz graficzne opisy ćwiczeń.
- Przejrzystość oraz prostota w użytkowaniu.
- Możliwość ustawienia przypomnienia.
- Konfiguracja formy oraz prędkości wykonywanych ćwiczeń.

-
- Niezrozumiały lektor (staje się zrozumiały dopiero po instalacji syntezatora).
- Denerwujące reklamy.

Ocena: 8/10

13 lipca 2013

Pare rzeczy motywujacych do działania...

Pewnego dnia syn zapytał ojca czy weźmie z nim udział w maratonie (Ironman - jest to najtrudniejszy na świecie triathlon - przepłynąć trzeba 4km, przejechać na rowerze 180km i przebiec 42km")
Ojciec się zgodził. Historia wydaje się prosta. Do czasu...

Dick Hoyt, bo tak nazywa się nasz bohater wyruszył na trasę wraz ze swoim niepełnosprawnym synem Rickiem. Dick płynąc ciągnął za sobą Ricka w pontonie, również wspólnie jechali na rowerze, w trakcie maratonu pchał specjalny wózek, na którym znajdował się Rick.

8 lipca 2013

Endomondo.. czyli jak kontrolowac swoje wyniki


Parę dni temu rozpocząłem przygodę z dosyć znaną już w Polsce aplikacją "endomondo". Nie będę opisywał jej dokładnego funkcjonowania, w skrócie powiem, że ma ona za zadanie łącząc sie z GPS podawać nam i zapisywać prędkość, odległość czy też trasę naszego biegu. Na stronie endomondo możemy zapoznać się z naszymi dotychczasowymi wynikami, możemy sprawdzić trasy innych osób czy też sprawdzić spalone kalorie. Jak dla mnie to również potężna dawna motywacji, ponieważ możemy porównywać swoje wyniki z innymi. Podstawowe funkcje aplikacji są darmowe i jak dla mnie w zupełności wystarczą.

Tak więc zapraszam to wspólnego biegania wraz z aplikacją endomondo.
Link do mojego konta.. http://www.endomondo.com/profile/11144295

20 maja 2013

Koniec z A6W


Po dwukrotnym ukończeniu A6W oraz paru niekompletnych próbach postanowiłem definitywnie zakończyć moją przygodę z tym rodzajem ćwiczeń.

Skąd u mnie takie drastyczne podejście?
Otóż chodzi tu o problemy z kręgosłupem, Weider'owskie ćwiczenia w okropny sposób go obciążają.
Przed pierwszym ukończeniem A6W, nie skarżyłem się na problemu z kręgosłupem, nigdy mnie nie bolał, chodziłem wyprostowany i należałem do najwyższych osób w klasie. Jednak wszystko zmieniło się po jego ukończeniu... odczuwałem straszliwy ból kiedy zbyt długo znajdowałem się w pozycji stojącej.. mój wzrost drastycznie się zatrzymał, zacząłem się również garbić. Wtedy tego, aż tak nie dostrzegałem, więc po czasie ponownie powtórzyłem serie wyczerpujących ćwiczeń.. i było jeszcze gorzej.

Tak więc, moim zdaniem nie należy stosować tego rodzaju ćwiczeń w czasie rozwijania się, w zamian tego możecie spokojnie ustawić sobie trening, który również pomoże Wam w osiągnięciu celu, a nie obciąży waszego kręgosłupa.

23 lutego 2013

Jak to było ze mna...

Aerobiczna Szóstka Weidera w skrócie a6w, jest to zestaw ćwiczeń mający na celu wzmocnić mięśnie brzucha, wykształcić ich rzeźbę oraz pomaga spalić zaległą tkankę tłuszczową. W sierpniu 2011 udało mi się ukończyć 42 dniowy test wytrzymałości na który decydujemy się rozpoczynając aerobiczną 6 Weidera. Postaram się przedstawić najważniejsze informacje o jakich trzeba pamiętać rozpoczynając trening.

Tak więc zacznę od tego, czy to w ogóle działa.
Zdania się podzielone co do efektów ćwiczeń. Jednak ja z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że a6w rzeczywiście działa. Pokrótce przedstawię jak wyglądało to w moim przypadku...

Dzień 1
Byłem pełny entuzjazmu, zrobiłem tabelkę z rozpisanymi 42 dniami i zacząłem ćwiczyć. Pierwsza seria, 6 powtórzeń.. Po skończeniu tak naprawdę nie czułem zbytnio bólu, obawiałem się, że mogę robić coś źle i mięśnie nie pracują jak powinny. Obejrzałem różne poradniki po kilka razy, poczytałem jak powinno to wyglądać. Wszystko robiłem tak jak było opisane. Pomyślałem, że po prostu potrzebuje więcej powtórzeń i więcej serii.

Dzień 2
Energicznie zabrałem się do ćwiczeń, brak jakichkolwiek zakwasów, czy bólu spowodowanych poprzednim dniem. Dzień drugi opierał się na 2 seriach po 6 powtórzeń. Przypomniałem sobie jak wyglądały moje ćwiczenia dnia poprzedniego i to jak nie wywołały u mnie żadnej reakcji. Tak więc, zabrałem się do ćwiczeń robiąc pierwszą serie przy 7 powtórzeniach. Nie przyszło już mi to tak łatwo jak się spodziewałem, czułem mięśnie, a przede mną jeszcze jedna seria. Zacisnąłem zęby to zrobiłem 7 powtórzeń przy drugiej serii.

Dzień 3
Rano czułem już brzuch, lekkie zakwasy wcale mnie nie zniechęciły, wręcz przeciwnie wiedziałem, że mój brzuch pracuje. Jednak wróciłem do powtórzeń z tabeli i 2 serie po 6 powtórzeń zrobiłem szybko i bez większego zmęczenia.

Dzień 4-6
Zwiększyłem ilość serii do 3, a powtórzenia zostały przy liczbie 6. Piątego dnia, mój brzuch już naprawdę wołał to przerwę, miałem problemy żeby podnieść się z łóżka, lecz nadal dążyłem po to co sobie zaplanowałem. 

Dzień 7-15
To stopniowe zwiększanie powtórzeń.

Dzień 16
To był mój dzień przełomowy, jeszcze wtedy nie wiedziałem, że ten dzień zadecyduje o tym czy uda mi się dotrzeć do końca. Cały zawalony dzień spowodował, że ćwiczenia musiałem odłożyć na drugi plan, powiedziałem sobie, że wieczorem po powrocie od razu zabiorę się do ćwiczeń. Jednak nie przyszło mi to tak łatwo. Byłem padnięty, ledwo trzymałem się na nogach, pomyślałem, że odpuszczę sobie, jutro z rana zrobię dzień 16, a później dzień 17. W głębi siebie wiedziałem, że będzie to niewykonalne. Wstałem więc z łóżka, włączyłem komputer i zacząłem przeglądać różne rzeczy związane z ćwiczeniami, ze sportem. Filmiki, które wyzwoliły u mnie zasoby energii i chęci. Rozłożyłem matę i wykonałem ćwiczenia, które zaplanowałem. Byłem z siebie dumny, kiedy się położyłem z moich ust nie schodził uśmiech. Wiedziałem, że jeszcze sobie za to podziękuję.

Dzień 17-37
Trening szedł mi dobrze, nie miałem większych problemów, nie brakowało mi ani motywacji ani energii.

Dzień 38
To był dzień, który również mogłem zaprzepaścić moje plany. Znajomi zaprosili mnie na imprezę, a jak wiadomo, najczęściej impreza równa się alkohol. Nie wypadało odmówić, więc poszedłem. Starałem się unikać jakiegokolwiek alkoholu, jednak nie obyło się bez paru piw. Wróciłem do domu. Czułem, że to koniec, dzisiaj nie dam rady, przerwę swoją codzienność związaną z ćwiczeniami. Wmawiałem sobie, że to do czego doszedłem to i tak wielki wyczyn, ale z drugiej strony wiedziałem, że jeżeli nie osiągnę tego co założyłem. będę przegranym. Był późny wieczór, a ja wpadłem na pomysł aby pobiegać. Trochę się chwiejąc pobiegłem. Do dzisiaj nie pamiętam większości trasy, wiem tylko, że po powrocie dałem radę wykonać ćwiczenia, a na kartce lekko koślawo obok napisu „dzień 38” widniał napis „ 3-22 ” oznaczało to, że udało mi się wykonać 3 serie po 22 powtórzenia.

Dzień 39-42
Już nic nie stało mi na drodze, aby dopiąć swego. Wykonałem cały program areobicznej szóstki Weidera, byłem dumny i czułem się zwycięzcą! Wiedziałem że moje samozaparcie i chęć dobicia do celu jest na tyle duża, że nic nie sprawi mi problemu. 

21 lutego 2013

Jak sie motywowac?

Skoro dowiedzieliśmy się co to jest motywacją i wiemy już, że jest ona potrzebna, czas żeby zastanowić się nad tym w jaki sposób ją zdobyć. Istnieje wiele sposobów i technik motywowania się, nie ma jednak złotego środka, to co działa na innych wcale nie musi zmotywować Ciebie.

Omówię 10 moim zdaniem najważniejszych zasad motywacji:


1. Bądź egoistą.
Najważniejsze jest to, aby pamiętać o tym, że wszystko do czego się motywujemy, że wszystko do czego dążymy robimy to dla siebie, nikt za nas życia nie przeżyje, ćwiczymy dla siebie nie dla kogoś. Może to egoistyczne… jednak tak prawdziwe…

2. Współzawodnictwo motywuje do działania.
Jedni lubią rywalizować ze samym sobą, stawiając poprzeczkę coraz wyżej, inni wolą sprawdzić się z innym. Jeżeli działacie w grupie lub masz grupę znajomych dążących do tego samego wykorzystaj to, aby dać sobie „kopa” do działania.

3. Zapisuj swoje postępy.
Załóż zeszyt, zrób tabelkę powieś na ścianie, wpisuj na niego swoje postępy, patrz jak tabelką się zapełnia i motywuj się do dalszego działania. Kiedy pierwszy raz zaczynałem a6w, powiesiłem sobie dużą kartkę na ścianie z napisem a6w, a pod nią wypisane 42dni od góry do dołu. Codziennie po treningu dopisywałem serie do kolejnych dni i patrzyłem jak moja lista się zapełnia. Kilka dni treningu i zapisywanie kolejnych tabel stało się dla mnie nałogiem, ciężko było mi sobie wyobrazić dnia bez dopisania czegoś na kartce.

4. Złóż obietnice grupie osób.
Podziel się planami z innymi osobami. Pochwal się na blogu, poinformuj o tych przyjaciół, rodzinę i daj z siebie wszystko, aby dotrzymać obietnicy.

5. Nie stawiaj sobie poprzeczki za wysoko.
Nagły napływ pozytywnej energii oraz motywacji może wpłynąć na nas negatywnie. Ile to już razy po obejrzeniu jakiegoś motywującego mnie filmiku, ruszałem do ćwiczeń z pełna parą, chciałem być jak najlepszy... przeliczyłem się, ponieważ chciałem to wszystko osiągnąć po pierwszym dniu ćwiczeń.. a nic dobrego z tego nie wyszło, ogólne zmęczenie i zakwasy w każdej części ciała szybko zdemotywowały mnie do dalszych ćwiczeń.

6. Nie rób sobie zbyt długich przerw.
Ile to razy po tygodniu treningu przychodził moment, kiedy mówiłem sobie wieczorem.. jutro nie ćwiczę, odpocznę zregeneruję siły i następnego dnia wrócę z jeszcze większym zapałem. Nic bardziej mylnego, jeden dzień przerodził się w dwa, dwa w tydzień, a później już wcale nie miałem ochoty wracać do ćwiczeń. Jeżeli czujesz się naprawdę zmęczony, zmniejsz intensywność treningu, rób większe przerwy... ale nigdy nie odpuszczaj treningu całkowicie, to wybije Cie z rytmu i stracisz motywację.

7. Zastanów się co Cie zniechęca.
Pomyśl o tym co powodowało, że odpuszczałeś sobie ćwiczeni, nie pozwól aby Twoje błędy ponownie się powtórzyły. Bądź na nie przygotowany.

8. Poszukaj inspiracji.
Po długiej przerwie od ćwiczenia zmotywował mnie filmik znaleziony na youtube. Do pierwszego biegania, skłonił mnie blog o bieganiu. Myślę, że wiele/wielu z Was ćwiczy z muzyką, to właśnie ona motywuje wiele osób. Znajdź utwory, które Cie motywują i stwórz z nich playlistę, powieś zdjęcie Twojego idola, autorytetu czy też celu do którego dążysz.. spoglądaj na nie, aby nabrać ochoty do ćwiczeń.

9. Znajdź bratnią duszę.
Znajdź kompana, który będzie towarzyszył Ci w działaniach, kogoś kto ma podobne cele i plany, próbujcie działać wspólnie i nawzajem się motywować. Możesz też zachęcić swoją „druga połowę”, rodzeństwo czy najlepszego kumpla i wspierać się wzajemnie w swoich działaniach.

10. Bądź cierpliwy.
Zbyt często oczekuje się momentalnych efektów, i nie ma nic gorszego jak brak dostrzeżenia braku poprawy. Tymczasem planować musisz na dłuższą metę. Jeżeli planujesz schudnąć, możesz z początku nie zauważać spadku wagi, lub minimalne różnice, ale zrzucenie całego balastu trwa trochę dłużej. Jeśli chcesz wystartować w maratonie, też nie zbudujesz formy w tydzień. Jeżeli nie zauważasz efektów od razu, nie poddawaj się... daj sobie więcej czasu. Jeżeli wytrwale będziesz dążył do ustalonego celu, na pewno go osiągniesz...